Moja biblioteka jest dosyć specyficzna jeśli chodzi o kategoryzację książek. Przez kilka lat żyłam w nieświadomości, że to, co znajduje się na półce oznaczonej horror, nie zawsze spowoduje, że w nocy będę się bała pójść łazienki, a każdy, nawet najmniejszy odgłos przyprawi mnie o zawał. Dlatego też coraz częściej zaglądam do tego schowanego w kącie miejsca. I czasem jakaś książka skutecznie przyciągnie moją uwagę - tak, jak zrobiła to Winter. Naprawdę ciężko przejść koło takiego wydania obojętnie! To, że wampiry to bardzo modne stworzenia, wie każdy. I bardzo przystojne stworzenia. Cudowne oczy, czarujący uśmiech i ujmujący sposób bycia to cechy charakterystyczne tego drapieżcy. Książkowe wampiry przybierają w naszej wyobraźni rozmaite kształty - przez dojrzałych Brada Pitta i Toma Cruise'a po współczesnych Roberta Pattinsona, Iana Somerholdera czy Paula Wesley'a. Znajomość tych panów może się też przydać podczas czytania Winter. Tak, to kolejna książka z wampirami w tle. I to tło podkreślam dosyć mocno. Dlaczego? Bo obecność tych istot to ważny wątek książki Greenhorn, ale niezbyt nachalny. Jednakże może to być zarówno pozytywną, jak i negatywną cechą Winter. Ale po kolei. Schemat powieści z wampirami jest nam wszystkim znany. Młoda dziewczyna z burzliwą przeszłością, trzymająca się na uboczu poznaje zabójczo przystojnego chłopaka z mroczną tajemnicą. Przyciągają się i odpychają, kochają i nienawidzą. W końcu pokonują wszelkie przeciwności by móc być razem - pomimo sprzeciwu społeczeństwa. Asia Greenhorn do tego tematu podchodzi mniej więcej tak samo. Główna bohaterka Winter przybywa do małego, walijskiego miasteczka, po tym, jak jej babcia ulega nico tajemniczemu wypadkowi, który skutkuje śpiączką. Opiekę nad dziewczyną przejmuje rodzina Chiplinów. Ich troje dzieci szybko zaprzyjaźnia się z Winter, a ich syn - Gareth, nie ukrywa, że nowy mieszkaniec bardzo mu się podoba. Główna bohaterka dosyć szybko przechodzi fazę buntu i sprawnie włącza się w społeczność Cae Mefus. Jednak już od początku jej pobytu w walijskim miasteczku, Winter dostrzega, że nie jest to miejsce bez skazy. Tajemnicze napady, którego sama staje się ofiarą, pozwalają wysnuć przypuszczenia, że mieszkańcy mają swoje mroczne tajemnicze. Dodatkowo spotkanie z przystojnym Rhysem i ostrzeżenia Garetha, popychają Winter do prywatnego śledztwa. Dziewczyna wkrótce wpadnie na trop, który całkowicie zmieni jej życie. Wydarzenia z przeszłości, tajemnicza śmierć rodziców i w końcu odziedziczony po ojcu naszyjnik to tylko początek problemów, z którymi przyjdzie się jej zmierzyć. Nie można oczekiwać, że Winter będzie książką doskonałą, pozbawioną wad, wciągającą, napisaną doskonałym językiem i zachwycającą świetnymi kreacjami bohaterów. Asia Greenhorn skierowała swoje dzieło głównie do nastolatek, które sięgając po Zmierzch rozpoczęły przygodę nie tylko z paranormal romance, ale i literaturą w ogóle. Winter opiera się na podobnym schemacie co książka Meyer, na szczęście jednak autorka zminimalizowała ilość żenujących scen i wątków. Pisałam wcześniej, że wampiry to tło, że ich obecność nie jest nachalna. Oczywiście bez nich ta książka nie istnieje. Ale w Winter najważniejsza jest sama bohaterka. Na szczęście nie przejawia też ona obsesyjnej chęci pozostania krwiopijcą. Z resztą dosyć długo żyje w nieświadomości, co tak naprawdę gnębi Cae Mefus. Oczywiście można się przyczepić do tego, że nic nie wiemy o pochodzeniu wampirów, ich racji bytu w walijskim miasteczku czy o tak prozaicznych kwestiach, jak czosnek, światło dzienne i spanie w trumnach. W Winter nie ma to większego znaczenia, a rozszerzenie powieści o historię wampirów, skutecznie odwróciłoby uwagę od nastoletniej bohaterki. Sama Winter to postać dosyć obszernie scharakteryzowana. Nie irytuje i nie wzbudza pełnego politowania uśmieszku. Asia Greenhorn w ogóle dosyć sprawnie poradziła sobie z kreacją swoich bohaterów. Z resztą - cała powieść jest dobrze napisana. Jak wspomniałam nie jest to arcydzieło światowej literatury, ale porządne czytadło (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Losy Winter wciągają, chcemy poznać wszelkie jej tajemnice i sekrety samego miasteczka. Kibicujemy bądź Rhysowi bądź Garethowi, szukamy ukrytych informacji i próbujemy przejrzeć niecne zamiary czarnych charakterów. Osobiście, przez ponad połowę książki, nie mogłam się od niej oderwać. Później mój zapał nieco osłabł, ale nie jestem pewna źródła tego spadku zainteresowania. Niemniej jednak Winter to świetna powieść by oderwać się od naszego szarego świata. Na pewno też sięgnę po dalszą część przygód Winter - Silver, która ukaże się już w lutym!