3 Obserwatorzy
24 Obserwuję
postronie

Strona po stronie

Teraz czytam

The Silmarillion
J.R.R. Tolkien, Ted Nasmith, Christopher Tolkien

Szklany tron

Szklany tron - Sarah J. Maas Nie ma nic piękniejszego od wciągającej książki, która idealnie trafia w nasz gust czy obecny nastrój. Książki, która pochłonie nas na długie godziny, a jej ostatnia strona pozostawi nas w stanie odrętwienia. Szybko będziemy też chcieli jej kontynuację, bądź choćby namiastkę czegoś podobnego. Szklany tron to jedna z nielicznych książek, która wywołała u mnie takie uczucia. I co najlepsze - nie jest to arcydzieło literatury. Ma braki, pewne niedociągnięcia czy niekonsekwentną kreację bohaterów. Tym bardziej więc zasługuje na uwagę i uznanie bo czytało mi się ją znakomicie. Calaena Sardothien ma dopiero osiemnaście lat, a już stała się legendą. Jej czyny, owiane tajemnicą, ale opowiadane przez niemal każdego, przysporzyły jej nie tylko ogromnej sławy, ale i szacunek. Calaena jest bowiem płatną zabójczynią, wykonującą swoją pracę perfekcyjnie. Nikt nie potrafi jej pokonać, a jej odwaga zaskakiwała, podobnie jak nieprawdopodobne umiejętności. Sława jednak niesie ze sobą ryzyko posiadania wrogów. Jeden z nich postanowił zemścić się na Sardothien - pozując na przyjaciela, zdradził królewskim strażom jej plan działania. Calaena trafia do najgorszego miejsca na ziemi - kopalni soli w Endovier. Dręczona przez jej zarządców dokonała czegoś niemożliwego - przeżyła. Dlatego, kiedy pojawia się możliwość opuszczenia Endovier, Calaena nie waha się ani chwili. Nawet jeśli ceną za wolność jest praca dla odwiecznego wroga - króla. Sprowadzenie Calaeny do szklanego zamku było pomysłem młodego i przystojnego księcia Doriana. Znudzony salonowym życiem i pozostający w konflikcie z ojcem mężczyzna, widzi w Sardothien ucieleśnienie bohaterów powieści przygodowych. Stanowisko Królewskiej Obrończyni ma być więc swego rodzaju rozrywką. Krwawą rozrywką. O osobie, która dostąpi "zaszczytu" służby królowi, zdecyduje turniej. Przeciwnikami Calaeny będą przestępcy z całego królestwa - od drobnych złodziejaszków bo seryjnych morderców. By wygrać, będzie musiała skrywać swoją prawdziwą tożsamość oraz pozować na słabego, niegodnego uwagi konkurenta. Oszustwo kłóci się jednak z pełną szczerości osobowością Calaeny. Ale już wkrótce będzie mogła pokazać na co ją stać. Na zamku dochodzi bowiem do serii morderstw, a ofiarami tajemniczego zabójcy stają się uczestnicy turnieju. Calaena będzie musiała więc zadbać o bezpieczeństwo swoje jak i jej nielicznych sprzymierzeńców. Jak się okaże - morderstwa te dokonywane są nie tylko przy pomocy broni, ale i czegoś więcej - magii... Szklany tron to powieść łącząca fantastykę, powieść przygodową i odrobinę kryminału. To, co wysuwa się na pierwszy plan książki, to kreacja głównej bohaterki. Calaena to osoba zdecydowana, silna i pewna swoich umiejętności. Szkolona już w dzieciństwie, teraz jest niepokonana. I choć jej przeszłość zabójczyni to nie powód do dumy, tak zło w wykonaniu Sardotien wydaje się czymś zrozumiałym. Obserwując jej życie na królewskim dworze, trudno uwierzyć, że zabijała bez mrugnięcia okiem. Teraz pokazuje swoją człowieczą stronę, walczy o przetrwanie w czym mocno jej kibicujemy. Podobnie rzecz się ma z Dorianem. Pomimo przynależności do królewskiej rodziny, jest postacią pozytywną, choć brakuje mu zdecydowania. Jak można się też domyślać, pomiędzy Dorianem a Calaeną rozwinie się uczucie, z którym oboje będą walczyć. W związku z tym wątkiem pojawi się też pewna niekonsekwencją w kreacji głównej bohaterki. To, jak zakończył się związek z Dorianem, pozostawia lekki niesmak. Nie chodzi o brak happy endu, a o zachowanie Calaeny, która zwykła nie ranić bliskich jej osób. Akcja w Szklanym tronie biegnie szybko, czasem aż za bardzo. Niektóre dni turnieju są pomijane, a w zamian otrzymujemy jedynie krótką wzmiankę o przebiegu konkurencji. Autorka ciągle wprowadza komplikacje w życie swoich bohaterów, zaskakuje i daje nam sporo zagadek, które musimy rozwiązać. Dodaje też nieco magii, która nadaje całości niepowtarzalnego klimatu. Mamy też obietnicę poznania bogatej przeszłości Calaeny i Doriana. Wspomnieć należy też o wprowadzeniu trzeciego, niezwykle interesującego bohatera - Chaola. Relacje pomiędzy tą trójką przyniosą nam sporo emocji! Szklany tron to lekka, ale niezwykle wciągając powieść. Pomimo drobnych niedociągnięć, Sarah J. Maas wykazała się ogromnym talentem i pasją. Jej styl nie męczy, nie ma tu niepotrzebnych opisów czy wątków, które nic nie wnoszą do samej akcji. Każdy bohater ma też swoją funkcję, nosi jakąś tajemnicę i wprowadza bądź komplikacje bądź pewne udogodnienia. Szklany tron dostarczył mi doskonałej rozrywki i już niecierpliwie wyczekuję kontynuacji losów Calaeny i Doriana. Teraz bowiem zacznie się prawdziwa historia!

Światła września

Światła września - Carlos Ruiz Zafón Zafon to jedna z moich największych miłości literackich. Jego książki są dla mnie pozycjami obowiązkowymi i już zacieram ręce na myśl o "Więźniu nieba". "Światła września" to (jeszcze) najnowsze dzieło Zafona. Jest to kolejna książka z serii dla młodzieży, opatrzona przez moją bibliotekę etykietką horror. No cóż - może młody czytelnik faktycznie będzie się bał, ale dla mnie, osoby przecież strachliwej, nic niepokojącego w tej książce nie było. Przedwojenne czasy okazały się ciężkie dla Simone Sauvelle. Jej mąż umiera, pozostawiając nie tylko rodzinę, ale i długi. Wdowę nękają kolejni wierzyciele, wyciągając od niej ostatnie pieniądze. Czternastoletnia córka Irene sama podejmuje pracę, chcąc odciążyć nieco matkę. Zmiany przynosi możliwość pracy w normandzkiej posiadłości producenta zabawek. Simone wraz z dziećmi postanawia opuścić ukochany Paryż i zamieszkać a niewielkiej, nadmorskiej miejscowości. Praca dla Lazarusa Janna okazuje się wybawieniem. Sympatyczny staruszek oferuje nie tylko wysoką pensję, ale i mieszkanie oraz pomoc w kształceniu dzieci. Sam jednak owiany jest wieloma tajemnicami. Jego dom to ogromne składowisko mechanicznych zabawek, ciągle poruszających się po posiadłości. Lazarus opiekuje się też chorą żoną, której nikt od kilkudziesięciu lat nie widział. Dodatkowo zabronił przebywania w niektórych częściach domu. Dla Irene i jej młodszego brata Doriana nowe miejsce wydaje się być magicznym. Po tłocznym Paryżu, Normandia wydaje się być oazą spokoju, rządzącą się własnymi prawami. Dziewczyna zaprzyjaźnia się z kucharką Lazarusa, Hannah. Poznaje też jej kuzyna Ismaela, samotnika, który ukochał morze. Między tym dwojgiem zaczyna rodzić się uczucie znacznie mocniejsze niż przyjaźń. Uczucie, które wkrótce zostanie poddane poważnej próbie. Bowiem pewnej nocy zostaje uwolniony duch przeszłości. Jego pierwszą ofiarą staje się Hannah. Niewyjaśniona śmierć dziewczyny wydaje się być zagadką nie do rozwiązania. Jednak Ismael nie może na to pozwolić. Pragnie poznać prawdę i pomścić śmierć Hannah. Pomaga mu w tym Irene. Niedługo cała rodzina Sauvellów zostanie uwikłana w niebezpieczne zdarzenia, które na zawsze odmienią ich życie. Odkryte zostają wszystkie tajemnice Lazarusa i wypadku, który zdarzył się wiele lat wcześniej... Zafon jest mistrzem w każdym względzie. Buduje niezwykłą akcję i napięcie, a jego bohaterowie są świetnie wykreowani. I nawet nie przeszkadza to, że seria dla młodzieży to książki bardzo do siebie podobne. Autor i tak potrafi zaciekawić i zaskoczyć. Oczywiście, tak jak pisałam przy okazji "Pałacu północy", nie ma tu tego poczucia niepewności i strachu charakterystycznego dla powieści dla dorosłych. Nie ujmuje to jednak "Światłom września". Jest to świetna propozycja na wieczór z kubkiem herbaty w ręce.

Stowarzyszenie umarłych poetów

Stowarzyszenie umarłych poetów - Nancy H. Kleinbaum O 'Stowarzyszeniu umarłych poetów' usłyszałam po raz pierwszy, o zgrozo, w znanej chyba wszystkim operze mydlanej pt. 'Klan'. Postanowiłam ją przeczytać. Nie spodziewałam się, że jest ona aż tak krótka. Książeczkę pochłonęłam w niecałe dwie godziny. A jakie wrażenia? Rozczarowałam się. Akcja szybko się rozwijała. Żadnych głębszych przemyśleń, opisu bohaterów czy choćby otoczenia. Znowu miałam to znienawidzone uczucie powierzchowności autorki. Miałam nieodparte wrażenie, że po prostu nie chciało jej się myśleć nad tą powieścią. Szkoda. Temat był całkiem interesujący, również autorka swoim stylem i obeznaniem wydaje się całkiem interesująca. 'Stowarzyszenie umarlych poetów' to opowieść o uczniach elitarnej szkoły - jednej z lepszych w kraju. Jednak trzyma się ona sztywnych zasad, nie pozwala uczniom na samodzielne kierowanie sobą, trzymając ich niejako pod kloszem. Sami uczniowie nie walczą z tym, bez sprzeciwu przyjmują narzucane im wartości. Są także pod silnym wpływem rodziców budzących w nich poczucie obowiązku wobec nich samych. Wpajają młodym mężczyznom, że to im najwięcej zawdzięczają i wobec tego nie maja prawa sprzeciwu. Caly porządek zbudowany przez dyrektora i rodziców burzy pojawienie się nowego nauczyciele - pana Keatinga. Stosując niekonwencjonalne metody nauczania i zasadę Carpe Diem, uczy młodych ludzi samodzielnego myślenia i walki o swoje marzenia. Keating pokazuje im, że narzucane metody nie zawsze są właściwe i nie zawsze są dobre dla samej nauki. Metody Keatinga trafiają głownie do grupy przyjaciół: Charliego, Neila, Knoxa, Pittsa, Meeksa i Todda. Każdy z nich odnajduje w słowach nauczyciela receptę na swoje życie. Keating wpaja im, że są wartościowi i pomaga im przekroczyć granice własnej osobowości. To obraz walki jaką młody człowiek stacza z otoczeniem, rodziną i przede wszystkim z samym sobą. Szkoda jednak, że Kleinbaum nie potrafiła należycie rozwinąć tego wątku.

Spadek

Spadek - J.D. Bujak Nie lubię horrorów. Mój dom, zwłaszcza w nocnych godzinach, nie sprzyja czytaniu mrocznych historii o duchach czy małych dziewczynkach wychodzących z zakamarków. Ale "Spadek" wzięłam, pomimo wielkiej bibliotecznej naklejki krzyczącej "horror!". Na szczęście okazało się, że pani Bujak nie chce nas wystraszyć, a opowiedziana historia raczej do duchów przekonuje niż nimi przeraża. Małgorzata, czy raczej Megi, to młoda i samodzielna lekarka. Mieszka w Gdańsku, gdzie ma właściwie ułożone życie zarówno zawodowe jak i towarzyskie. Pewnego dnia odbiera list zawiadamiający o śmierci ciotki, mieszkanki Krakowa. Jednak najdziwniejszy jest zapis testamentu, w którym pozostawia ona Megi swoją kamienicę. Wszystko byłoby porządku, gdyby nie to, że Aurelia właściwie nie utrzymywała kontaktu z rodziną... Megi wraz z rodzicami udaje się na pogrzeb krewnej, a zaraz po ceremonii spotyka adwokata ciotki, przekazującego kobiecie ostatnią wolę zmarłej . Mężczyzna sprawia wrażenie kompetentnego, ale równocześnie budzi niepokój. Megi staje się więc pełnoprawną właścicielką zabytkowej kamienicy. Niestety, zapis nie pozwala bohaterce na sprzedaż budynku. Niemożność utrzymania spadku i życia w oddalonym Gdański, zmusza Megi do przeprowadzki. Musi na nowo uporządkować swoje życie - zdobyć pracę i przyjaciół. Jednak życie w zabytkowej kamienicy nie jest takie łatwe. Megi ciągle słyszy jakieś hałasy, szmery rozmowy, widzi tajemnicze cienie. Realistka z natury każdy taki przypadek stara się racjonalnie wytłumaczyć, ale z czasem tłumaczenia te stają się niezwykle naiwne. W międzyczasie pojawia się chętny na wynajęcie od Megi lokalu znajdującego się na parterze kamienicy. Janek Topolnicki pragnie otworzyć tam herbaciarnię. Swoimi ambitnymi planami i urokiem osobistym zdobywa przychylność Megi, która z czasem przerodzi się w głębszą zażyłość. Megi zastanawia tylko jeden fakt - dziwny, rubinowy błysk w oczach mężczyzny. Nie ma ona jednak czasu na rozmyślanie nad prawdziwą naturą Janka - tajemnicze wydarzenia w jej domu przybierają na sile oraz stają się niebezpieczne dla życia i zdrowia każdego, wstępującego w progi pięknej i straszliwej kamienicy... "Spadek" jest książką, która zawiera w sobie dozę fantastyki. Nie jest ona silnie zaakcentowana, jednak nadaje całości charakteru. Pomijając sprawę grasujących kamienicy duchów, autorka obdarza swoich bohaterów niezwykłymi zdolnościami. Sama historia potrafi też zaciekawić i sprawić, że z niecierpliwością czekamy na wyjaśnieni zagadkowych wydarzeń. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie małe ale. Styl Bujak nie jest wyśmienity. Co prawda nie razi i nie utrudnia czytania, ale brakuje mu pewnej naturalności i swobody. Poza tym wydaje mi się, że można było nadać całej powieści więcej głębi. Historia Megi opowiedziana jest trochę powierzchownie, tak samo dzieje się w wypadku Janka czy Marianny i Samuela. Dziwią też zachowania głównej bohaterki i łatwość z jaką podejmuje decyzje o przeprowadzce do obcego miasta. Na szczęście historia broni się sama. Zaskakujące wydarzenia, tajemnica wymagająca rozwiązania i romansowy wątek, zapewniają kilka godzin miło spędzonego czasu. Książka, pomimo mrocznej tematyki, to dobry wybór na zimowe wieczory. I chociaż nie chwyta za czytelnicze serce, to zasługuje na chwilę uwagi.

Spóźnieni kochankowie

Spóźnieni kochankowie - William Wharton Jak głęboko może stoczyć się człowiek, kiedy jego życie nagle się załamuje? Alkoholizm? Bezdomność? Samotność? Mniej więcej tak wyglądało życie Jack'a kiedy dowiedział się o zdradzie żony. Nie zrobił dzikiej awantury. Dał jej wolną rękę. Mogła dalej spotykać się z kochankiem. Pozwolił im także na wspólny wyjazd. Wtedy coś w nim pękło... Postanowił usunąć się z życia Lorrie. Spakował swoje rzeczy, zwolnił się z dobrze płatnej posady zostawiając żonie i dzieciom pieniądze, dom i samochody. Sam z niewielką kwotą udał się na tułaczkę ulicami Paryża. Stał się kloszardem, brudnym alkoholikiem bez żadnych planów na przyszłość. Jednak z czasem gorę nad głupotą bierze rozsądek. I dawno skrywana pasja... Malarstwo, bo to o nim mowa, było kiedyś dla Jack'a całym życiem. Sprzeciwił się woli ojca i wybrał dorgę niepewnej przyszłości. Najpierw nauczyciel plastyki. Później dziwnym zrządeniem losu stał się pracownikiem państwowym. Praca wymagająca ciągłej rywalizacji, stałego przebywania w biurze i ciągłych przeprowadzek, zapewniała rodzinie Jack'a dobry byt. Dzieci zapewnione miały najlepsze studia. Pogoń za pieniędzmi pochłonęła pasję. Malarstwo zostało odrzucone. Dopiero w Paryżu, odbijając się od dna, Jack upatruje w nim nadzieję na lepsze życie. I to właśnie malarstwo wprowadziło do niego Mirabelle. Niewidoma ponad 70-cio letnia kobieta stanęła na drodze Jack'a. Chociaż właściwie to on stanął na drodze Mirabelle. Początkowo kobietę traktował z dystansem. Jak można polubić kobietę opiekującą się gołębiami? Jednak codzienne spotkania pod pomnikiem Diderota budują między nimi nić porozumienia. Wkrótce stają się dobrymi przyjaciółmi, jak się okazuje oboje mieli za sobą trudną przeszłość. Mirabelle jest kobietą ciepłą lecz samotną. Po śmierci siostry zastała całkowicie sama, a jedynymi towarzyszami życia stały się dla niej gołębie. To samotność doskwierała jej najbardziej. W Jack'u widziała więc kogoś więcej niż malarza, na pól kloszarda. Stał się najważniejszym mężczyzną w jej życiu, zaraz po jej ojcu, którego straciła w wieku 14 lat. Podobnie jak matkę. Mirabelle i Jack pomagają sobie wzajemnie. Mimo początkowej niechęci bohatera, staruszka przekonuje go do siebie - po części stosuje podstęp. Dla Mirabelle Jack staje się opiekunem. Jest jej oczami, opisuje jej miasto, gołębie - wszystko co ich otacza. Staruszka pomaga mężczyźnie w przełamaniu oporów w malowaniu. Ukazując swoje wizje wprowadza do jego obrazów lekkość, światło i przekaz. Prowadzi go powoli przez życie ukazując jego piękno. Zdaje się jakby czytać w jego myślach. Uczy go na nowo miłości i zaufania. Jack dzięki niej czuje się jako istota należąca do świata, jak ktoś wartościow i godny uwagi. Bohater przechodzi szereg zmian. Dzięki Mirabelle staje się szczęśliwym człowiekiem. A Mirabelle dzięki niemu odżywa. Ma wreszcie kogoś na kim może polegać i komu może zaufać. Ma także do Jack'a nietypową prośbę - chce umrzeć jako prawdziwa kobieta. Warunkiem tego staje się utrata dziewictwa. Mężczyzna jednak odmawia, wciąż kocha swoją rodzinę, z resztą sama myśl o seksie ze staruszką trochę go odpycha. Mirabelle jednak niespodziewanie wkrada się w jego serce. Jako osoba niewidoma, czująca więcej niż zdrowy człowiek, przenika do duszy Jacka. Pozwala mu doświadczyć wielu przyjemnych doznań. Między nimi tworzy się niezwykłe uczucie. Uczcie niezwykłe, czyste i niewinne. Oboje doznają szczęścia jakiego nigdy dotąd nie doświadczyli. "Spóźnieni kochankowie" Williama Whartona to niezwykle ciepła lektura. Powieść dotycząca samotności, zawodu, pasji i marzeń. Książka ukazująca jednak przede wszystkim piękne uczucie. Miłość pełną wzajemnej pomocy, pomagającą bohaterom poznać życie z najlepszej jego strony. Uczy wytrwałości i nadziei. Chyba każdemu z nas przydałaby się taka Mirabelle - kobieta, która nie widząc widzi i czuje nasze uczucia oraz skrywane uczucia. Kobieta, która przeprowadziłaby nas przez problemy i zwątpienie do pełnego szczęścia życia.

Sprawiedliwość owiec. Filozoficzna powieść kryminalna

Sprawiedliwość owiec. Filozoficzna powieść kryminalna - Leonie Swann "- Jeszcze wczoraj był zdrowy - powiedziała Matylda, nerwowo strzygąc uszami. -To nie ma nic do rzeczy - zauważył Sir Ritchfield, najstarszy tryk w stadzie. -Nie umarł na chorobę. Szpadel to nie choroba." Tak zaczyna się ta niezwykła opowieść. Owce znajdują swojego pasterza martwego. Z początku możemy zadać sobie pytanie: a co owce mają do tego? są przecież tylko zwierzętami, nierozumnymi istotami. Ale czy na pewno? Owce George'a to jednak istoty niezwykłe. Po części za sprawą samego pasterza. Któż bowiem czyta swoim zwierzętom? I po co nadaje im imiona? Swann kreuje owce szczegółowo. Ich oczyma patrzymy na świat ludzki - tak irracjonalny dla zwierzęcych bohaterów. Przez ich nieznajomość ludzkich zachowań i obyczajów, możemy poznać nieco "inny" pogląd na świat. Owce, pozostawione same sobie, organizują sobie życie. Jednak ciągle przypatrują się ludziom przychodzącym na miejsce zbrodni. W końcu za sprawą panny Maple - najmądrzejszej owcy w całym Glennkill - postanawiają rozwikłać zagadkę śmierci George'a. Muszą przecież jakoś odwdzięczyć się za poświęcone im lata. Ale czy da się znaleźć mordercę bez znajomości ludzkiej natury? W stadzie występuje kilka głównych osobników. Każdy z nich wyróżnia się szczególną cechą. Matylda ma najlepszy węch, Biały Wieloryb najlepszą pamięć a Zora nie boi się wysokości. Jest też czterorogi Otello, energiczna Wrzosowata, stary przywódca Sir Ritchfield i Chmurka będąca najbardziej wełnistą owcą w stadzie. Ich charaktery, jakże różnorodne, tworzą wyśmienitą mieszankę. Stają się naszymi przewodnikami, wytykają wady ludzi i ich dziwne zachowania. Wszystko otoczone nutką na prawdę dobrego humoru. Oprócz tego spełniają też swoją misję - szukają mordercy. Z łatwością podsłuchują ludzkie rozmowy - bo kto zwróci uwagę na skubiącą trawę owcę? Bohaterowie Swann mają także wiele cech ludzkich - jak na przykład wiecznie głodny Biały Wieloryb. Przez swoje pragnienia często wpadają w małe kłopoty. Ale przecież nikt się nie będzie przejmował tym, że ze skalnej skarpy spadnie nielubiany przez wszystkich Rzeźnik. Ważniejszą sprawą jest porządnie się napaść :) Jednak zagadka morderstwa nie jest łatwa do rozwikłania. Owce powoli zdobywają przydatne informacje. Pojawiają się tam, gdzie toczą się ważne rozmowy. Są w ogrodzie Beth, na cmentarzu a nawet w konfesjonale. Po pewnym czasie zjawia się też Melmoth Wędrowiec - baran, który opuścił stado i był przez wszystkich uważany za martwego. Przynosi stadu pewną opowieść mającą znaczenie w prowadzonym śledztwie. Owce stopniowo poznają charakter i życie swojego pasterza - George'a. Doceniają też jego opiekę, gdy na ich pastwisku zjawia się Gabriel - również pasterz, ale całkowicie odmienny od ich Pana i zupełnie nierozumiejący ich potrzeby oraz naturę. Powoli sprawa zaczyna się wyjaśniać. Ale czy panna Maple wzięła wszystkie możliwości pod uwagę? Czy wraz z towarzyszami poznała ludzką naturę? Nawiasem pisząc pomocą w rozwiązaniu sprawy stają się "Wichrowe wzgórza" Bronte. Niestety owce później są zawiedzione tą angielską powieścią: chciały poznać dalsze losy dusz Katarzyny i Heathcliffa a tu jak na złość, książka się skończyła. "Sprawiedliwość owiec" Leonie Swann to lektura łatwa i przyjemna. Czyta się ją niezwykle szybko. Największą jej zaletą są same owce: pełne humoru i ironii. A ich spojrzenie na ludzki świat, często jest słuszne. Leonie Swann ukazuje nam jak mało wiemy o otaczających nas istotach. Jak bardzo traktujemy je przedmiotowo. A przecież zwierzęta też mają duszę. Tak jak my

Sir Alex Ferguson. 25 lat na szczycie

Sir Alex Ferguson. 25 lat na szczycie - David Meek, Tom Tyrrell Liga angielska to najlepsze, co mogło przydarzyć się światowej piłce nożnej. Takich emocji i nagłych zwrotów akcji nie ma w żadnym innym miejscu. Wyczekuję niemal każdego weekendu i z zapartym tchem śledzę, co dzieje się na angielskich boiskach. I choć kciuki najmocniej ściskam za Arsenal Londyn, to mimo wszystko wiele drużyn Premier League zdobyło moją sympatię. Wśród nich znajduje się tez Manchester United. Dlatego też, gdy tylko usłyszałam o książce podsumowującej dwadzieścia pięć lat pracy sir Alexa Fergusona, stwierdziłam, że muszę ją mieć. Dlaczego? Obserwując chociażby nasze rodzime podwórko (nie tylko piłki nożnej) można odnieść wrażenie, że utrzymanie stanowiska trenerskiego przez więcej niż 12 miesięcy, jest wielkim sukcesem. A w Anglii? Nie muszę daleko szukać kolejnego przykładu - Arsene Wenger i jego 17 lat w Arsenalu. Nie będę jednak udawać, że znam się na sporcie i do książki Sir Alex Ferguson. 25 lat na szczycie podejdę jako pasjonat-amator. W dodatku słabo znający historię Manchesteru. Już po pierwszych stronach można przekonać się o jednym - to nie biografia Fergusona. Nie poznajemy go już od niemowlęcej kołyski, nie podążamy przez lata nauki i nie towarzyszymy mu w pierwszych piłkarskich sukcesach. A przyznam, że właśnie tego oczekiwałam. O czym więc jest książka Meeka i Tyrrella? O Manchesterze pod wodzą Fergusona. To z tą drużyną sir Alex sięgnął po największe trofea. To tutaj zdobył największą popularność, szacunek i uznanie. Jako, że książka ta ma celebrować dwudziestopięciolecie, trudno odnaleźć w niej jakieś negatywne opinie. Oczywiście wspomniany jest tutaj trudny charakter Fergusona, jego skłonności do kłótni z sędziami, ale nie wspomina się tu o ciemnych stronach panowania sir Alexa. Piłkarze chwalą go za profesjonalizm, szczerość i umiejętności, a przytoczone statystyki świadczą o skuteczności trenera Manchesteru. I na taką, nieco pochwalną formę, trzeba być przygotowanym. Dla kogoś, kto nie zna Czerwonych Diabłów i ich drogi do trofeów, wszystko wyda się istną sielanką. Sama doczytywałam pewne informacje. Co do samego wydania. Jest piękne - i już nie mogę się doczekać kolejnej książki spod znaku Anakondy. Tym razem poświęconej Thierry'emu Henry. Twarda okładka, grube strony, zdjęcia, tabele - wszystko tworzy przyjemną w odbiorze lekturę. Można oczywiście przyczepić się do samego tekstu, ale wydaje się to trochę niepoważne. Książki o tematyce sportowej nie mają zdobywać Nobli, ale mają cieszyć kibiców. Sir Alex Ferguson nie będzie więc arcydziełem obfitującym w epitety i wyszukane metafory. Wszystko tu jest skierowane do pospolitego człowieka, który chce poznać historię swojego ulubionego klubu, piłkarza czy trenera. Dzięki temu całość czyta się niezwykle szybko i łatwo. Sir Alex Ferguson. 25 lat na szczycie jest pozycją niemal obowiązkową na liście każdego kibica Manchesteru United. Sięgnąć po nią powinni również ci, którzy znają sukcesu tego klubu, którzy podziwiają jego grę, a dodatkowo szanują sir Alexa Fergusona. Bo przecież nie można mu odmówić tego, że jest doskonałym trenerem, który wie jak zarządzać swoją drużyną. To bowiem pod jego opieką wyrosły wielkie gwiazdy światowego futbolu. Polecam więc tę książkę wszystkim, którzy chętnie oglądają mecze piłki nożnej, którzy chcą odkryć choć niewielki wycinek jej historii. A sir Alex na pewno już do niej przeszedł.

Sekretny język kwiatów

Sekretny język kwiatów - Vanessa Diffenbaugh Vanessa Diffenbaugh to kalifornijska pisarka, która swoje książki miała skierować głównie do dzieci i młodzieży. Swoje pierwsze dzieło ukierunkowała właśnie na to grono czytelników. Jednak, jak sama przyznała, była to powieść "bardzo zła". "Sekretny język kwiatów" jest właściwie jej debiutem, utworem, który po trzech rozdziałach stał się książką wyłącznie dla dorosłych. Victorię poznajemy w dniu jej osiemnastych urodzin. Wiek ten pozwala jej na opuszczenie domu dziecka i rozpoczęcie w pełni samodzielnego życia. Jednak na kartach powieści niejednokrotne wracamy do przeszłości bohaterki. Burzliwe losy dziecka przekazywanego z rąk do rąk, pozwalają na poznanie wszystkich źródeł problemów dorosłej już kobiety. Victoria to niespokojna dusza, sprzeciwiająca się wszelkim regułom, niesforna i niereformowalna. Każda nowa rodzina to kolejne nieszczęścia, które budzą w dziewczynie coraz większą agresję. Kiedy dostaje ostatnią szansę na adopcję przez właścicielkę winnicy, stara się zrobić wszystko, by pokazać swoją niechęć do wspólnego życia. Elizabeth okazuje się jednak osobą o wielkiej cierpliwości i determinacji. Nieznanymi dotąd Victorii sposobami, krok po kroku gasi w niej buntownicze zapędy. Nie pozwala wyprowadzić się z równowagi, a każdy występek swej podopiecznej traktuje nie tyle z pobłażliwością, co z pełnym zrozumieniem. Niestety, uśpione zło w końcu wychodzi z ukrycia, a Victoria wraca pod dach ośrodka wychowawczego. Pomimo licznych przeżyć, dziewczyna w żadnym stopniu nie zmienia swego zachowania. Nie wykorzystuje otrzymanej szansy, a start w dorosłe życie przegrywa przez własną głupotę. Wyrzucona z tymczasowego mieszania, błąka się po parkach i zakamarkach miasta, a jej jedynym zajęciem jest poznawanie kwiatów i określanie ich znaczenia. Bo to właśnie jest jedynym talentem Victorii, jedyną jej pozytywną cechą. Już od najmłodszych lat intuicyjnie rozpoznawała język kwiatów, a umiejętność tę udoskonaliła będąc pod opieką Elizabeth. To właśnie ten dar staje się jej ostateczną szansą na lepsze życie. Tylko czy ta buntownicza dziewczyna go wykorzysta? Czy kwiaty pozwolą jej rozpocząć normalne życie? Staną się źródłem sukcesów? I czy w końcu pozwolą na odnalezienie miłości? "Sekretny język kwiatów" to książka, w którą autorka włożyła sporo pracy. Mając 16 lat odnalazła ona w antykwariacie dzieło Kate Greenway, zagłębiające się w sekretne znaczenia kwiatów. Wiedzę tą poszerzała, studiując rozliczne publikacje w bibliotece, a zdobyte informacje w pełni wykorzystała jako zarys swej pierwszej powieści. Vanessa Diffenbaugh wykorzystuje na kartach powieści także życiowe doświadczenie w pracy z dziećmi sprawiającymi problemy wychowawcze czy młodzieżą żyjącą na ulicy. Pierwowzorów Victorii należy więc upatrywać w realnym świecie, przez co "Sekretny język kwiatów" zawiera w sobie problematykę społeczną. Prawda jest jednak taka, że Victoria jest bohaterką, której nie da się polubić. Jej upór, niechęć do zmian i rozliczenia z własnym zachowaniem, drażnią praktycznie na każdej stronie. Zachowanie dziewczyny staje się w końcu schematyczne i łatwe do przewidzenia. Ucieczka przez odpowiedzialnością, zabawa ludzkimi uczuciami i jej ciągłe kłamstwa, sprawiają, że "Sekretny język kwiatów" staje się książką niezwykle ciężką w odbiorze. Cóż może zatem przyciągać, skoro bohaterka wzbudza negatywne emocje? Vanessa Diffenbaugh popełniła książkę bardzo przeciętną. Sam pomysł może zły nie jest, brakuje jednak elementów, która sprawiają, że chce się poznać dalsze losy bohaterów. Pomimo licznych powrotów do zdarzeń z życia Victorii, brakuje tu głębszej analizy jej psychiki. Nie rozumiejąc motywacji bohaterki, nie rozumiemy jej pomysłu na życie. A skoro Victoria to trudny charakter, to aż się prosi by dokonać jej psychologicznego portretu. Bez tego elementu książka staje się więc pozycją ciężkostrawną, której nie mogę polecić jako lekturę na jesienne wieczory.

Siedem szklanek

Siedem szklanek - Magdalena Zych W miłości przeciwieństwa się przyciągają. Tutaj odmienność to nie problem a zaleta. Różne charaktery nawzajem się dopełniające tworzą pewną całość, a ciągłe dopasowywanie się nie pozwala na nudę, przynosząc zaskoczenie. Magdalena Zych, autorka "Siedmiu szklanek", stworzyła powieść, gdzie dwie odmienne postacie łączy uczucie. Z pozory wydawałoby się to opowieścią jakich wiele. Pisarka postanowiła jednak nieco namieszać fundując czytelnikowi obraz nie damsko-męskiej miłości, ale uczucia homoseksualnego. Kuba, student anglistyki, to osoba spokojna, właściwie niezauważalna. Jego ideałem są godziny spędzone z książką, kameralne spotkania z przyjaciółmi, swego rodzaju konserwatyzm. Dlatego, gdy przyjaciółka zabiera go na kolorową imprezę, gdzie trudno znaleźć własny kawałek podłogi, czuje się nieswojo. Jego pragnienie ucieczki jest tutaj widoczne - opuścił naturalne środowisko znajomych kątów, a tłum zabiera każdy skrawek jego intymności. Poczucie rezygnacji i bezsensu swej obecności przerywa tajemnicza gospodyni domówki. Ładna twarzyczka należy jednak nie do intrygującej kobiety, ale do.. ekscentrycznego artysty Emila. Beznadziejny nastrój Kuby potęguje spotkanie z Emilem na balkonie, gdzie jego zachowanie budzi w bohaterze wstręt i obrzydzenie. Jednak nowo poznany mężczyzna odkrywa w nim głęboko schowane uczucia, a odmienność charakteru przyciąga. Emil to dusza towarzystwa, nie znosząca sprzeciwów i nudy. Każdy dzień wypełniony jest spotkaniami, pracą, artystyczną pasją i uwielbieniem kontrowersji. Ubrany w damskie ciuchy i noszący perfekcyjny makijaż budzi w ludziach sprzeczne uczucia. W swój fantastyczny świat wciąga powoli, stojącego na uboczu, Kubę. A Kuba, ten racjonalny i przeciwny wszystkim wynaturzeniom chłopak, stopniowo odkrywa nowego siebie, całkiem podobnego do Emila. "Siedem szklanek" to niewątpliwie opowieść o miłości i odkrywaniu siebie. Tutaj nic nie jest proste, a każdy, nawet ten najbardziej beztroski człowiek, nosi w sobie smutek i niespełnione pragnienia. Kuba to przykład człowieka, który przez lata zaprzeczał swej naturze, okłamywał nie tylko znajomych, ale i samego siebie. Pod maską przezroczystego chłopaka, kryła się niespokojna dusza, zdolna do walki o własne szczęście. Emil to z kolei osoba skrywająca swe marzenia, kryjąca się pod płaszczem imprezowicza i beztroskiego sposobu bycia. Magdalena Zych stopniowo odkrywa bohaterów - ostatnia strona powieści ukazuje całkowicie inne osoby niż te poznane na początki książki. Chciałoby się powiedzieć, że "Siedem szklanek" to świetna proza nie tylko romansowa, ale i psychologiczna. Niestety - opowieść o Emilu i Kubie to dzieło dosyć przeciętne. Czytając ma się wrażenie chaosu, nieuporządkowania wątków i samego stosunku autora do prezentowanych postaci. Wrażenie niespójności potęguje zmienna narracja, przechodząca to z pierwszoosobowej na trzecio, i odwrotnie. Czasem trzeba cofnąć się o kilka zdań, by odkryć kto jest autorem konkretnych słów. Ponadto stylizacja języka - miało być nowocześnie i młodzieżowo, a wyszło... odpychająco. A sama historia? Docenić można chęć poruszenia tematu kontrowersyjnej jeszcze miłości homoseksualnej i udowodnienie, że uczucie dwojga osób tej samej płci niczym nie różni się od uczucia kobiety i mężczyzny. Ale postać Emila chyba nie pozwala na dostrzeżenie tego. Nie chodzi tutaj o jego zachowanie czy upodobanie do damskiego ubioru, ale o sposób budowania związków. Kuba również nie budzi zaufania, a zmusza do współczucia, co nie jest tutaj korzystne. "Siedem szklanek" zdaje się więc po porostu opowieścią o dwójce homoseksualistów, żyjących we współczesnym świecie i zmagających się z różnymi problemami, głownie tymi natury emocjonalnej. Tyle. Bez żadnych ukrytych znaczeń.

Rubinowe czółenka

Rubinowe czółenka - Joanne Harris Joanne Harris pojawiła się w czytelniczym świecie w 1989 roku. Jej pierwsza książka "Nasienie zła" nie odniosła jednak wielkiego sukcesu. Na szczęście pisarka nie porzuciła pióra i dzielnie tworzyła kolejne powieści. Ma charakterystyczny styl: magia kolorów, zapachów i smaków. "Czekolada" podbiła wiele serc - jej filmowa adaptacja również cieszyła się wielkim zainteresowaniem. Po ośmiu latach od wydania pierwszej części przygód Vianne i Anouk, przyszła pora na kontynuację. "Czekolada" przynosi zakończenie, które można rozwinąć na kilka sposobów. Vianne opuszcza Lansquenet będąc w ciąży. "Rubinowe czółenka" swoją akcję rozpoczynają w Paryżu. Bohaterka i jej dwie córki żyją pod zmienionym nazwiskiem, próbując wpasować się w tłum. Bohaterka prowadzi mały sklepik, który nie cieszy się wielkim zainteresowaniem. Vianne postanawia bowiem nie korzystać ze swojego daru - w jej nowym świecie nie ma miejsca na magię. Starając się wieść normalne życie, Vianne traci właściwie swoją tożsamość. Brakuje jej dawnej ekstrawagancji, umiłowania kolorów, lekkiego podejścia do życia. Wynosząc doświadczenie z poprzednich lat, pragnie schronić się w ramach codziennego, szarego życia. Jednak na jej drodze staje tajemnicza Zozie. Vianne widzi w niej dawną siebie. Podobne wrażenie wywiera ona także na Anouk. Kobieta wkrada się w ich życie. Bezinteresownie pomaga Vianne w prowadzeniu sklepu oraz w opiece nad dziećmi. Staje się jej powierniczką i wierną przyjaciółką. Zozie z łatwością przyciąga ludzi, szybko zdobywa zaufanie Anouk powoli zajmując miejsce matki. Oczywiście daje się zauważyć jej magiczna aura, drobne sztuczki i tajemnicze symbole pokrywające przestrzeń chocolaterie. Nikt jednak nie wie kim tak naprawdę jest. Nikt też nie wie jakie ma plany co do Vianne i jej rodziny... Vianne musi podjąć wiele ważnych decyzji, musi też uporać się z demonami przeszłości oraz wybrać drogę, którą będzie podążać wraz z Anouk i Rosette. Na kartach powieści pojawiają się wątki i postaci znane z "Czekolady". "Rubinowe czółenka" są więc kontynuacją w pełnym tego słowa znaczeniu - nie da zrozumieć treści bez znajomości poprzedniczki. Joanne Harris stopniowo wyjaśnia też co działo się z Vianne przez te kilka lat oraz to, co spowodowało, że zrezygnowała ona z magii by wieść pozbawione kolorów życie. Narracja w "Rubinowych czółenkach" składa się z trzech części - historię opowiadają bowiem Vianne, Anouk i Zozie. Każda z nich tworzy coś na kształt pamiętnika zdradzającego nie tylko aktualne wydarzenia, ale i uczucia, myśli, a także zdarzenia z przeszłości pozwalające zbudować pełny obraz losów każdej z bohaterek. "Rubinowe czółenka" są książką nieco odmienną niż "Czekolada". Po pierwsze brakuje tutaj klimatu tej drugiej. Nie ma tutaj miejsca na tą charakterystyczną dla Harris magię, tajemniczość i ciepło. Vianne staje się trochę bezbarwna, dając miejsce na kreację Zozie. Po drugie narracja - szkoda, że przybrała ona formę pierwszoosobową. Co prawda książka zyskuje na różnorodności spojrzenia na daną sytuację, ale z drugiej strony znając myśli każdej z bohaterek, łatwo przewidzieć dalsze wydarzenia. Po trzecie - "Rubinowe czółenka" wplatają nowoczesność. Paryż przytłacza swoją komercją, obłudą, sztucznie wykreowanymi relacjami. Vianne mieszkająca w Lansquenet była bardziej ponadczasowa. Jednak pomimo tych drobnych mankamentów nie sposób oderwać się od "Rubinowych czółenek". Z zapartym tchem śledzi się intrygę Zozie, decyzje Vianne, przemianę Anouk. I choć książka niewątpliwie ustępuje swojej poprzedniczce klimatem, to "Rubinowe czółenka" są pozycją obowiązkową dla tych, których oczarowała "Czekolada".

Przędza

Przędza - Gennifer Albin Życie jest zagadką. Nie mamy pewności, że Bóg istnieje - mamy jedynie wiarę. Nie do końca ufamy naukowcom - choć dostajemy tysiące publikacji i wyników badań. Nie wiemy czy wygrana w totolotka jest szczęściem czy przypadkiem. Wahamy się, czy istnieje przeznaczenie, a niepomyślne wydarzenia lubimy nazywać nieszczęśliwym wypadkiem. Literatura nie raz stara się odpowiedzieć na nurtujące człowieka pytania. Także najnowsza powieść Gennifer Albin podejmuje ten temat. I choć w Przędzy do czynienia mamy raczej z czystą fikcją tak zastanawiać nas może jedno - wyraźne odwołanie do mitologii greckiej. Adelice żyje w świecie, gdzie nie ma mowy o chaosie. Każda sfera ludzkiej egzystencji jest kontrolowana przez Gildię - narodziny, małżeństwa, praca, czyny, myśli. I śmierć... Podstawą rządzącej organizacji są Kądzielniczki. Na tkaninie zwanej Arrasem, zawarte jest dosłownie wszystko - ludzie, pogoda, krajobraz. Jedna nić równa się jednej ludzkiej istocie, a zadaniem każdej z Kądzielniczek jest usuwanie starych i cienkich włókien. Dlatego też dla Adelice bycie jedną z nich oznacza torturę pomimo tego, że dla większości dziewcząt opieka Gildii jawi się jako szczyt luksusu. Bunt głównej bohaterki Przędzy podsycany jest również przez jej rodziców. Niestety, Adelice ma wyjątkowy talent. Taki, którego nie da się ukryć przed wszechwiedzącą Gildią. I choć za próbę ucieczki powinna zostać skazana na śmierć, to jednak dostaje szansę na odkupienie swoich win. Niezwykłe umiejętności Adelice pozwalają jej na szybki awans. Ale życie pod obserwacją i działanie wbrew swej woli, a także suma doświadczonych krzywd sprawiają, że bohaterce Przędzy obudzi się chęć działania, uderzenia w samo serce zbudowanego przez Gildię świata. Ale zanim to nastąpi, Adelice czeka wiele nauki, nieoczekiwanych zdarzeń, starć z wrogami i trud poszukiwań sprzymierzeńców. Szybko można dostrzec po jaki element greckiej mitologii sięga Gennifer Albin - mojry. Te boginie życia i śmierci decydowały o losach każdego człowieka - podobnie jak Kądzielniczki. Należy też zwrócić uwagę, że najważniejszą z Kądzielniczek była Prządka - odpowiedniczka Kloto. Przyznam, że na fragmentach greckiej mitologii, Gannifer Albin zbudowała doskonały wątek. I to dwuwymiarowy. Bo oprócz dzieła zniszczenia, Prządka ma również udział w tworzeniu. I tę drugą stronę działalności Gildii ma szansę dostrzec Adelice. Jednak ona podjęła już decyzję - świat Gildii musi przestać istnieć. I czytelnik będzie mocno ją w tym popierał. Gennifer Albin sięga jeszcze po inne, znane nam motywy. A może świadomie (bądź nie) upodabnia się do dwóch popularnych książek - Roku 1984 Orwella i Igrzysk śmierci Collins. Sami przyznacie, że świat będący pod obserwacją, pełen podziałów, niesprawiedliwości i terroru, szybko przywodzi nam na myśl te dwa dzieła. Na szczęście autorka Przędzy dodaje sporo od siebie, sprawnie wplata znane motywy, miesza fikcję z rzeczywistością. Czym więc jest Przędza? Jaką książką jest pierwszy tom trylogii Gennifer Albin? Przędza to doskonałe połączenie znanych nam wątków z tymi całkiem nowymi. Mamy tu świat nieco futurystyczny, mieszaninę technologii, nauki i fantastyki. Przędza to także książka, która dostarcza nam wiele tajemnic, świat nie jest tu czarny bądź biały - jest szary, co tylko potęguje niepewność. Wszystko ma tu dobre i złe strony. Gildia dała kiedyś bezpieczeństwo, a teraz jest narzędziem kontroli społeczeństwa. I tę dwubiegunowość dostrzega Adelice. Przędza dostarcza nam też wątek romansowy, nieco kryminału i powieści przygodowej. Gennifer Albin stworzyła książkę, którą czyta się z przyjemnością. Nie tylko sama historia, ale i sposób jej przedstawienia, nie pozwala na krytykę. Widać tu pasję i chęć przekazania czytelnikowi historii, która nie tylko go zainteresuje, ale i skłoni do refleksji. Osobiście z niecierpliwością czekam na kolejne tomy, zwłaszcza że ten pierwszy kończy się w bardzo interesującym momencie.

Prosektorium

Prosektorium - Olga Paluchowska-Święcka W dzisiejszym świecie by zdobyć czytelnika, widza, fana trzeba szokować i pomijać wszelkie granice. Stąd przesyt erotyzmu, towarzysząca nam na każdym kroku nagość, brutalność, odarcie z człowieczeństwa. A jeszcze lepiej, gdy twórca przenosi nas w miejsce, w które nigdy, z własnej nieprzymuszonej woli, byśmy się nie udali. Nie trzeba dodawać, że Olga Paluchowska-Święcka w swojej debiutanckiej powieści w ten schemat w pewnym stopniu się wpisała. Bo przecież do prosektorium nikt z nas na spacer nie chodzi. Natasza Woronowa to młoda kobieta, studentka i modelka, odnosząca sukcesy właściwie w każdej dziedzinie życia. Ma urodę i pieniądze, spełnione marzenia, w końcu i wierną przyjaciółkę - współlokatorkę zarazem. Jedyne czego poskąpił jej los to mężczyzna. Domyślamy się, że ma za sobą jakiś nieudany związek, a cierpienie jakie za sobą niósł, popchnął ją na drogę zmian. Pierwszym krokiem do zmian stała się odpowiedź na ogłoszenie o pracę... w prosektorium. Natasza okazała się jedyną kandydatką (co chyba nie jest sporym zdziwieniem) i posadę z wielkimi obawami przyjęła. I choć jej pierwszy kontakt z nowym pracodawcą nie wypadł idealnie ze względu na nieprzyjemne otoczenie, to dalej było już tylko lepiej. Bohaterka posiada niezwykłą umiejętność zjednywania sobie ludzi. Bez problemu dogaduje się z przełożonym, zyskuje przyjaźń Gruzina, znawcy herbat wszelkiego rodzaju, a zarazem mężczyzny mającego pewne aspiracje na filozofa współczesności. Pracowita i ambitna dziewczyna wkrótce otrzymuje też posadę w szpitalu, a tam znowu - gładko jak po maśle, staje się przyjacielem pacjentów, powiernikiem ich tajemnic i kolorową Panią, nadającą szpitalnej szarości nieco radości. Umiejętność Nataszy w nawiązywaniu kontaktów sprzyja przemycaniu do powieści rozmaitych problemów współczesnego świata. Mamy tu problem chorego dziecka, modelki z zaburzeniami psychicznymi, rosyjskiego biznesmena ocierającego się o śmierć, lekarza-ideała, który dla dobra pacjentów poświęca całego siebie, jest też "kierownik" prosektorium z bolesną przeszłością... Dla wszystkich Natasza staje się kimś ważnym. Kimś, kto nadaje sens ich istnieniu, niesie nadzieję i radość. Jednym słowem - IDEAŁ! Okładka książki krzykliwą czerwoną czcionką głosi: kobieca książka o sile uczuć - momentami szokująca, a jednocześnie niezwykle subtelna. Jeżeli ktoś pod słowem uczucia doszukuje się wątku miłosnego to muszę go zmartwić - harlequin to nie jest. Niewiele jest tutaj z romansu, a kochanków obserwujemy... tylko na ostatniej stronie. Szokująca? Nie jestem co do tego przekonana. W pewnych momentach smutna - bo jakież inne emocje towarzyszą chorobie i śmierci? Że prosektorium? No cóż, takie miejsce jest potrzebne, a krwawych scen prawie w ogóle nie ma. Subtelna? To za duże słowo. Po wielu pozytywnych opiniach oczekiwałam, że będzie to dobra książka. Niestety Olga Paluchowska-Święcka zafundowała nam (mi) raczej przeciętną rozrywkę. Natasza jest zbyt idealną postacią, a poruszana problematyka jest zbyt rozległa i jednocześnie bardzo powierzchowna. Myślę, że mniejsza liczba pobocznych wątków i rozwinięcie historii Nataszy byłoby korzystniejsze. W tym wypadku mamy książkę-encyklopedię. No i nie podoba mi się dzielenie literatury na kobiecą i męską (?). Ale to już odbieganie od tematu. "Prosektorium" jest po prostu książką, której po przeczytaniu się nie pamięta. Ot taki zapełniacz nudnych wieczorów, chociaż uważam, że istnieją lepsze dzieła do tej roli. Ale istnieją gusta i guściki. Plusem tej książki może być łatwość czytania, szybka akcja, gdzie ciągle się coś dzieje no i ten arkadyjski świat głównej bohaterki. Wszystko w końcu dobrze się kończy, co niesie nadzieję dla nas, zwykłych czytelników. Do "Prosektorium" ani nie zachęcam ani nie zniechęcam. Radzę tylko nie oczekiwać wiele po okładce i nocie wydawniczej. A i jeszcze jedno - błąd w zapisie nazwiska dwuczłonowego autorki na okładce książki może razić;)

Pamiętniki Wampirów. Księga 1. Przebudzenie. Walka. Szał

Pamiętniki Wampirów. Księga 1. Przebudzenie. Walka. Szał - Lisa Jane Smith Współczesne media skutecznie przywracają do łask zapomniane dzieła, motywy czy też mierne artystyczne twory, które przez niedoskonałość nie odniosły sukcesu w swojej dziedzinie. Za sprawą Petera Jacksona do łask powrócił Władca Pierścieni i Tolkien ogólnie, za sprawą Catherine Hardwicke Stephanie Meyer zarobiła miliony a dzięki urokowi Iana Somerhaldera świat usłyszał o książkach L.J. Smith. Bardzo słabych książkach, które uderzają w najczulsze punkty przeciętnej nastolatki. Łapka w górę kto oglądał Pamiętniki wampirów? Kto uległ przystojnym Stefanowi i Damonowi oraz pięknej Elenie? Kto dał się wciągnąć w niecodzienne wydarzenia Mystic Falls? Zakładam, że sporo jest takich osób. I nawet nie chodzi o namiętne śledzenie każdego nowego odcinka - serial odniósł sukces przez to, że mówi się o nim wszędzie, że internet kipi od nawiązań do wampirzych opowieści. A ja, sceptycznie nastawiona do panujących mód rodzaju wszelakiego, podchodziłam do serialu dwukrotnie. Za każdym razem udało mi się przetrwać jedynie piętnaście minut, a zachwyty koleżanek kwitowałam krótkim nuda! Na swoje nieszczęście, w bibliotece natknęłam się na książkę pani Smith. Nauczona doświadczeniem, że dzieło pisane jest znacznie lepsze niż obrazkowe, postanowiłam dać wampirom szansę. Samą historię kojarzy prawie każdy. Piękna i młoda Elena właśnie straciła w wypadku rodziców, sama cudem przeżywając. Od tego czasu boryka się ze smutkiem i współczującym spojrzeniem znajomych. Jej życie uległo zmianie, ale dziewczyna nie chce pozwolić na to, by tragiczne wydarzenia padły cieniem na jej przyszłość. Młodsza siostra, opiekująca się nią ciotka Jenna i przede wszystkim szkolni znajomi próbują pomóc Elenie w powrocie do normalności. Dodatkowo w życiu głównej bohaterki pojawia się zabójczo przystojny nowy uczeń - Stefan. Przekonana o swojej popularności i możliwościach zdobywania wszystkiego, co tylko zapragnie, postanawia zapolować na ignorującego ją chłopaka. Jej plany próbuje pokrzyżować zazdrosna koleżanka Caroline. No cóż, klasyczny przykład rywalizacji o atrakcyjnego samca. Ale Stefan to mężczyzna nadzwyczajny. Liczący kilkaset lat wampir, przybywa do rodzinnego miasteczka by poznać Elenę, dziewczynę wyglądającą tak samo jak zmarła przed wieloma laty wielka miłość Stefana - Katherine. W ślad za chłopakiem podąża jego starszy brat Damon, całkowite przeciwieństwo Stefana. Rywalizacja pomiędzy braćmi rozpoczyna się na nowo, potęgowana dawnymi waśniami i wzajemnym obwinianiem to za śmierć Katherine, to za życie wampira. W spokojnym miasteczku na nowo odżyją duchy przeszłości, wprowadzając do spokojnego życia mieszkańców strach i niepokój. Pierwsze i najważniejsze - postacie wykreowane przez L.J. Smith są do bólu proste. I niezwykle denerwujące. Zapatrzona w siebie Elena od początku wzbudza niechęć, przesłodzony Stefan właściwie bawi, a nie czaruje a demoniczny Damon nie pozwala się lubić i poznać. Cała akcja jest bardzo przewidywalna, idylliczny romans Eleny i Stefana nie przekonuje, daje jednak poczucie pewności, że pomiędzy dwojgiem zakochanych na pewno nie dojdzie do konfliktu. Spór pomiędzy braćmi nie nabiera żadnej głębi, wydaje się być walką urażonych kogucików spierających się o najładniejszą kurkę w stadzie. A tragiczne wiadomości odbierane są tu nader pozytywnie. I czy to wszystko nie brzmi znajomo? Czy Edward i Bella czy Elena i Stefan - wszystko to jedno i to samo. I gdy w przypadku Zmierzchu książka okazała się lepsza (głupio to brzmi, więc zamieńmy na mniej żenująca), tak znacznie lepszą robotę zrobili twórcy serialowych Pamiętników wampirów. Zmiana tak wielu wątków zdecydowanie nadała całości charakteru i głębi. Tu nie można być niczego pewnym, a każdy z bohaterów ma szansę pokazać się z różnych stron. Tak, przez książkowego gniota postanowiłam obejrzeć serial. Za tym trzecim razem wpadłam po uszy i nie przestałam oglądać, aż do końca trzeciej serii. Ale nie odbieram tego serialu, tak jak większość oglądających. Po komentarzach pod każdym odcinkiem widzę tylko zachwyty nad scenami Elena-Stefan bądź Elena-Damon. A ja po prostu jestem ciekawa co scenarzyści wycisną z nijakiej opowieści L.J. Smith. I w tym oczekiwaniu muszę czekać do października, na czwarty sezon Pamiętników wampirów. www.nenya89.blogspot.com

Poradnik pozytywnego myślenia

Poradnik pozytywnego myślenia - Matthew Quick O Poradniku pozytywnego myślenia zrobiło się bardzo głośno. Ekranizacja z udziałem męskiego ideału (dla większości) Bradleya Coopera i wschodzącej gwiazdy młodego pokolenia Jennifer Lawrence, okazała się nie tylko kasowym hitem, ale i oskarowym faworytem. Książka Matthew Quicka szybko wskoczyła na wysokie miejsca w rankingach sprzedaży, choć od jej publikacji minęło kilka lat. I niech mi ktoś powie, że nie ma czegoś takiego, jak magia kina! Poradnik pozytywnego myślenia to opowieść o dwójce młodych ludzi. On - kiedyś nauczyciel historii, trener szkolnej drużyny, wielki fan futbolu. Teraz - mężczyzna ze sporymi zaburzeniami psychicznymi. Jego choroba to wynik rozstania z żoną Nikki, a sam Pat stara się ją ze wszystkich sił pokonać, by znów zdobyć serce ukochanej. W jego pamięci są jednak pewne luki, a ich uzupełnienie przywróci dawne cierpienie i agresję. Na razie Pat stara się czytać książki, które niegdyś zachwalała Nikki, stosować pozytywne myślenie, a każdego napotkanego człowieka obdarzać sympatią. Także i Tiffany ma za sobą trudną przeszłość. Po utracie męża przeszła załamanie nerwowe, a teraz dodatkowo cierpi na nimfomanię. Gdy spotyka Pata na kolacji u siostry, podświadomie czuje, że jest on jej bliski, że rozumie jej ból. Ale Tiffany ma problemy z nawiązywaniem kontaktu z drugim człowiekiem. Bez słowa towarzyszy Patowi podczas joggingu, nie chce słyszeć o sporcie i Nikki. Chce jednak mu pomóc, choć metody, które przyjmie wydają się nieco brutalne. W Poradniku pozytywnego myślenia niełatwo o szczęście. Książka, która jest pamiętnikiem pisanym przez Pata, to obraz cierpienia, zawodu, rozczarowań i trudnych relacji międzyludzkich. Bo oprócz problemów w związku, głównemu bohaterowi doskwierają problemy natury rodzinnej. Nadopiekuńczość matki i obsesyjna wręcz chęć chronienia syna przed złem, sprawiają, że żyje on w szczelnym kokonie. Relacje z ojcem przedstawiają się niemal tragicznie - syn z chorobą psychiczną nie jest powodem do dumy. Jest problemem i Pat odczuwa to każdego dnia. Trudno mi jednoznacznie ocenić tę książkę. Drażnił mnie styl w jakim została napisana. Przez początkowe strony byłam pewna, że jest to wina autora. Później przekonałam się, że to celowy zabieg. Niechlujność i chaos miały oddać stan samego Pata, uwiarygodnić fakt, że książka to pamiętnik człowieka o chwiejnej psychice. Forma pamiętnika niesie ze sobą także skąpą ilość informacji i wątków. Dane jest nam zobaczyć świat widziany oczyma głównego bohatera. Brakuje w nim dystansu. I chyba książka nieco na tym traci. Poradnik pozytywnego myślenia niczym nas też nie zaskoczy. Łatwo przewidzieć jak potoczą się losy Tiffany i Pata. Jedyne, co może nas zastanawiać to wydarzenia z przeszłości. Chcemy poznać prawdę o tym, jak doszło do rozstania Pata i Nikki, ale mimo wszystko możemy domyśleć się, co spowodowało napad agresji u głównego bohatera - zazdrość i zdrada. Jednak Poradnik pozytywnego myślenia krzyczy, że każdy ma prawo do szczęścia. Że o przeszłości czasem należy zapomnieć - wyciągnąć jedynie wnioski i iść naprzód. Matthew Quick dowodzi, że nawet wieloletni związek może ulec przeobrażeniom - tak jak w przypadku rodziców Pata. Ale czy Poradnik pozytywnego myślenia to jedyna książka poruszająca tematy relacji międzyludzkich? Na fali popularności i filmu i książki, warto po nią sięgnąć. Warto wyrobić sobie własne zdanie, bo jak widać po opiniach krążących po internecie, Poradnik pozytywnego myślenia generuje skrajne oceny. Nie jest to książka obszerna, szybko się ją czyta, więc nawet jeśli na końcu znajdziecie nic innego tylko rozczarowanie, nie będziecie żałowali zmarnowanego czasu. Ja wystawiam ocenę neutralną - nie jest to zła powieść, ale i też mnie nie zachwyciła. Na pewno też do niej nie wrócę, na pewno też nie będę o niej długo pamiętała. Ot, kolejna pozycja na liście.

Portret Doriana Graya

Portret Doriana Graya - Oscar Wilde Klasykę należy czytać. Nie jest prawdą, że dzieła poprzednich stuleci są przeżytkiem, że nie wnoszą żadnych wartościowych myśli do współczesnych czasów i dla współczesnego człowieka. Niektórzy myślą, że to lata szkolne mają prawo do karmienia nas romantycznymi dramatami czy pozytywistyczną powieścią spod znaku realizmu i naturalizmu. I że klasyka ta jest synonimem nudy. Nie, tutaj nie ma nic co nuży czytelnika - to on jest tym najsłabszym ogniwem, nie poświęcając danej książce wystarczającej uwagi. Literatura lat poprzednich (a raczej wieków) to nie rozrywka - to nauka, moralizatorstwo, przekaz, świadectwo swoich czasów. A Portret Doriana Graya to przykład klasycznej powieści, gdzie najważniejszy jest przekaz. Tytułowy Dorian jest młodym mężczyzną wkraczającym do salonowego, pełnego konwenansów życia. Odziedziczony majątek czyni go osobistością bardzo poważaną, z którą liczyć muszą się niemal wszyscy. Ale to nie posiadane dobra decydują o popularności głównego bohatera. Młody Gray to przede wszystkim mężczyzna o niesamowitej, przyciągającej wzrok urodzie. Jednak to, co wydaje się być wielką zaletą, okazuje się przekleństwem Doriana. Kiedy to utalentowany malarz Bazyl uwiecznia Graya na obrazie, bohater dostrzega ulotność naturalnego piękna. Wie, że już niedługo dotknie go niszcząca siła czasu, która na zawsze pozbawi go urody i, co za tym idzie, popularności. Dorian wypowiada tragiczne w skutkach życzenie: nigdy nie stracić młodości, nawet za cenę swojej duszy. Nieczyste siły chętnie przystają na marzenie Doriana Graya - dusza zostaje zabrana, ale pomimo upływu lat, główny bohater powieści Oscara Wilde'a zatrzymuje swą urodę. Jak każdy diabelski pakt, tak i życzenie Doriana ma swoje drugie dno. Na portrecie autorstwa Bazyla, pojawia się ironiczny uśmiech, zapowiadający konsekwencje narcyzmu Graya. Kolejne lata wtrącają bohatera w mroki własnej osobowości, wyzwalające w bohaterze nieograniczone zło. Z niewinnego młodzieńca przemienia się w bezwzględnego mężczyznę, który powoli staje się gotowym na największe zbrodnie. Portret Doriana Graya to niewątpliwie powieść nosząca znamiona psychologicznej analizy. Oscar Wilde na przykładzie swojego bohatera pokazuje do czego może doprowadzić pycha i zapatrzenie w siebie. Pragnienie wiecznej młodości daje Dorianowi złudne wrażenie nieśmiertelności i bezkarności. Gray zaczyna korzystać z życia, nie licząc się z konsekwencjami. Powoli zanika jego miłość i szacunek do drugiego człowieka, a złe czyny nie wzbudzają w nim wyrzutów sumienia. Każdy grzech odciska jednak swoje piętno na schowanym głęboko portrecie, zmieniając namalowaną postać w potwora - obraz zaprzedanej duszy Doriana. Powieść Oscara Wilde'a to oczywiście nie tylko dzieje Doriana Graya. Autor przedstawia w niej też obraz tamtych czasów - poglądy na sztukę, miłość, kobietę czy związki homoseksualne. Ważny jest też tutaj wątek wpływu drugiego człowieka na charakter i zachowanie współtowarzysza. Obok Doriana znajdują się bowiem dwie różniące się od siebie postacie - wspomniany Bazyl oraz Henryk Wotton, cyniczny ale i inteligentny mężczyzna w sile wieku. To właśnie poglądy tego pewnego siebie człowieka popychają młodego i niedoświadczonego Graya do zaprzedania swej duszy i trwaniu w pakcie ze złem. Portret Doriana Graya to powieść dopracowana. Oscar Wilde nie męcz nas niepotrzebnymi szczegółami, zbędnymi wątkami czy nieinteresującymi postaciami. Każde słowo, każde wydarzenie i bohater ma swoją rolę. Nic nie odciąga naszej uwagi od głównego przekazu powieści, zapewniając napięcie i oczekiwanie na końcowe rozwiązanie akcji.

Pięć lat kacetu

Pięć lat kacetu - Stanisław Grzesiuk Tematyka obozowa w książkach jest chyba każdemu dobrze znana. W liceum przerabiało się takie lektury jak "Inny świat" Grudzińskiego czy opowiadania Tadeusza Borowskiego. Były to chyba jedne z najbardziej lubianych przez uczniów książki. Przynajmniej było wiadomo o czym jest mowa ;) Żałuję, że tak mało osób wydostanie z gąszczu książek, dzieło Stanisława Grzesiuka. "Pięć lat kacetu" opisuje losy głównego bohatera a zarazem autora książki. W obozach spędził 5 lat - od 4 IV 1940 do 5 V 1945 roku. Grzesiuk opisuje nam życie i warunki panujące w trzech obozach niemieckich: Dachau, Mauthausen i Gusen. Autor wielokrotnie zaznacza jak inne było to życie w porównaniu z Oświęcimiem. Uważał, że w obozach niemieckich panowały o wiele gorsze warunki. Przywoływał nawet słowa osób, które z Oświęcimia zostały przeniesione do Gusen. Było to już po 1943 roku kiedy, jak twierdził Grzesiuk, w obozie było lepiej, kiedy nie byli już tak wykorzystywani. Więźniowie oświęcimscy pragnęli powrotu do dawnego obozu, choćby i na kolanach. Ci co w Oświęcimiu przeżyli 3 lata, w Gusen wytrzymywali zaledwie 3 miesiące. Ale co wyróżnia "Pięć lat kacetu" spośród innych książek o podobnej tematyce? Niewątpliwie jest to styl i język jakim posługuje się Grzesiuk. Jest on wprost wymarzony dla młodych osób. Żadnych wyszukanych słów, form stylistycznych. Autor pisze proso, ale i ciekawie. Drugim atutem książki jest humor. Grzesiuk mimo dramatycznej tematyki przemawia do czytelnika w sposób zabawny. Przytacza wiele historii, po których przeczytaniu na naszej twarzy pojawi się uśmiech. Wszystkie te zabiegi wprowadzają nas w niepowtarzalny klimat. Grzesiuk stworzył wspaniałe dzieło, które uczy historii, szacunku i zrozumienia dla więźniów obozu. W opowiadaniach Borowskiego często ukazywane było bezwzględne zachowanie ludzi. Nie tylko Niemców, ale i samych Polaków względem siebie. Matki zostawiały własne dzieci by uniknąć zagazowania, nikt nie pomagał słabszym, panowała ogólna znieczulica. U Grzesiuka nie było inaczej. Jednak autor próbuje wywołać w czytelniku współczucie i zrozumienie. "- Ci, którzy nie byli sami w obozie, niech nie sądzą tych, którzy tam przebywali. Tak miał rację Nogaj. Co może powiedzieć o życiu w obozie ten, który tam nie był? Gotów jest sądzić każdego za jego poszczególny czyn, nie zdając sobie sprawy z warunków ogólnych i zwierzęcej walki o byt. Niejeden z więźniów-bandytów cieszył się na wolności szacunkiem i poważaniem jako dobry, kulturalny człowiek, i gdyby nie dostał się do obozu, byłby takim przez całe życie. Ci, co nie byli w obozie, gdy im opowiada ktoś albo czytają coś o obozie - niech powstrzymują się od wydawania swego sądu o ludziach i wypadkach, bo sądem swym skrzywdzić mogą tych ludzi" Na uwagę zasługuje również postać samego Grzesiuka - niezwykle barwna i oryginalna. Nie złamał się pod wpływem ucisku. Przetrwał wiele ciężkich sytuacji, a po każdej wychodził z uśmiechem na ustach. Nie chciał dać satysfakcji swoim ciemiężycielom. W pewien sposób z nimi walczył. Unikał pracy, organizował jedzenie - wszystko po to by przetrwać. Swoim opanowaniem i pewnością siebie imponował innym, słabszym. Wiele ryzykował, ale dzięki temu przeżył. Zawiązał liczne przyjaźnie. Wielu osobom pomógł. Otaczał się osobami podobnymi do siebie - ryzykantami i cwaniaczkami. Kierował się własnymi zasadami, których nikomu nie udało się zmienić. Wiele z tych przyjaźni przetrwało ciężkie warunki obozowe. "Zorganizowane" życie głównego bohatera przeplata się z ciężkimi warunkami, cierpieniem i śmiercią. Autor złych ludzi przeplata z tymi dobrymi, którzy mimo swojej pozycji potrafili pomóc prześladowanym i słabszym. Grzesiuk nikogo nie ocenia. Wie, że warunki obozu wyzwalały w człowieku zwierzęce uczucia. Każdy walczył o swój byt. "Pięć lat kacetu" Stanisława Grzesiuka to książka godna uwagi. Wartościowa i pouczająca. Doskonałe uzupełnienie szkolnych lektur - kto wie może ktoś kiedyś wpisze ją do kanonu?